24 lipca 2020

Szósteczkowe rekomendacje



Dotychczas znałam Henninga Mankella jako pisarza kryminałów.
Z dużą ciekawością wzięłam sie za czytanie Włoskich butów wiedząc, że nie znajdę tu kryminalnej intrygi. Klimat książki wciągnął mnie od samego początku. Powieść o starym lekarza na bezludnej skandynawskiej wyspie, o zdarzeniach, które zmieniają jego dotychczasowe życie i przyzwyczajenia, jego relacje z ludźmi.
I niespodzianki, które zadziwiają bohatera wolno biegną przez karty tej powieści. To również opowieść o samotności, starości, rożnych odcieniach miłości. Uroku książce dodają opisy skandynawskiej przyrody.
Tej książki się nie zapomina szybko, zmusiła mnie do przemyśleń i zastanowienia się nad wyborami, których dokonuję.


Biorąc pod uwagę, że Szwedzkie kalosze to ostatnia powieść Henninga Mankella, niejako kontynuacja Włoskich butów nie dziwi jej nostalgiczność. Mankell zabiera nas w świat przeżyć starego człowieka. Nieśpieszna akcja, a jednocześnie trochę kryminału, odrobina autobiografii i wspomnień, dużo powieści obyczajowej i wszystko pisane ze skandynawskim dystansem.

Bohater emerytowany chirurg mieszkający na jednej z wysp szwedzkiego archipelagu, budzi się w nocy, krztusząc się dymem. Jego dom stoi w płomieniach a życie rozpada się na kawałki. Mankell pokazuje jednak, że starość nie oznacza końca życia, że nawet po 70-tce, kiedy ciało czasami nie funkcjonuje już najlepiej, to ciągle nam się chce, ciągle nam zależy, ciągle mamy w życiu coś do załatwienia.
Osobom starszym powieść przypadnie do gustu, młodszym może się mniej podobać. Szkoda, że to ostatnia książka tego autora i nie poznamy finału historii życia Fredericka Welina

Skandynawskie książki to nie zawsze muszą być kryminały!
DW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz